Zacznijmy od uwagi banalnej – woda jest dla człowieka niezbędna. A skoro tak, to jej pozyskiwanie jest jedną z kluczowych survivalowych umiejętności. W tym tekście przyjrzymy się, czym H2O może być zanieczyszczona, oraz temu, jak sobie z poszczególnymi zanieczyszczeniami radzić.

Spis treści:
1. Dlaczego woda jest tak istotna?
2. Uzdatnianie wody w terenie – podstawowe informacje o zanieczyszczeniach
3. Jak uzdatniać wodę w terenie, czyli prawidłowa ocena źródła
4. Rodzaje filtrów i metody uzdatniania wody

Dlaczego woda jest tak istotna?

nabieranie wody do kubka

Ucząc się podstaw survivalu możemy wyróżnić siedem niezbędnych umiejętności – budowa schronienia, rozpalanie ognia, zdobywanie pożywienia, zdolność do poruszania i nawigowania w terenie oraz zdolność do sygnalizowania własnego położenia i stanu, pierwsza pomoc oraz pozyskiwanie wody.

Zauważmy, że wśród właśnie wymienionych „sprawności”, umiejętność pozyskiwania wody jest chyba najistotniejsza. Dlaczego? Odpowiedź jest w zasadzie prosta – woda będzie nam potrzebna zawsze. O ile szałas, namiot czy ziemianka w pogodną letnią noc nie będą niezbędne, o ile często poradzimy sobie bez ognia, a i bez pożywienia będziemy w stanie funkcjonować nawet dwa, trzy tygodnie, to brak wody odczujemy już po kilkunastu godzinach. H2O będzie nam potrzebne zawsze – zimą i latem, za dnia i w nocy. Niedobór wody szybko wydrenuje nasze siły, otępi, a ostatecznie pozbawi przytomności.

Konsekwencje odwodnienia

Dietetycy szacują, że dorosły człowiek powinien wypijać w ciągu doby 30 ml wody na każdy kilogram ciała. Zatem osoba, która waży 60 kg musi co dzień wlać w siebie 1,8 litra H2O. Wzmożony wysiłek fizyczny, z którym w survivalu musimy się przecież liczyć, istotnie zwiększa tę wartość. Jeśli dodamy do tego wysoką temperaturę i wilgotność, to okaże się, że dziennie musimy wypić kilka (pięć, sześć?) litrów wody. Jeśli tego nie zrobimy, jesteśmy na prostej drodze do szybkiego odwodnienia. A to ma z kolej bardzo przykre następstwa. Wymieńmy tylko najważniejsze:

  • ból głowy,
  • trudności z koncentracją i skupieniem,
  • gorączka,
  • spadek ciśnienia,
  • spowolnienie akcji serca,
  • drgawki,
  • utrata przytomności.

Konsekwencją długotrwałego odwodnienia jest oczywiście śmierć. Zauważmy, że otępienie i dezorientacja, w „sprzyjających” warunkach (wysoka temperatura powietrza i intensywny wysiłek fizyczny), mogą pojawić się już po kilku godzinach. Gdy znajdziemy się w takim stanie, poszukiwanie i uzdatnienie wody na pewno zajmie nam więcej czasu. Czasu, w którym nadal będziemy tracić wodę, a symptomy odwodnienia będą się tylko nasilać. Z tego błędnego koła łatwo się nie wydostaniemy. Należy zatem zrobić wszystko, by w nie nie wpaść.

Filtrowanie wody w terenie – podstawowe informacje o zanieczyszczeniach

refleks słońca na wodzie

Nim bliżej przyjrzymy się „polowym” metodom oczyszczania wody, warto poznać „przeciwnika”, a więc rodzaje zanieczyszczeń, z którymi będziemy mieli styczność. W survivalu mówimy o trzech typach skażenia wody:

  • mechanicznym,
  • chemicznym,
  • biologicznym.

Zanieczyszczenia mechaniczne to wszystko to, co potocznie nazywamy „brudem”: listki, patyki, muł, piach etc. Słowem, są to wszelkie rzeczy, które fizycznie zanieczyszczają wodę.

Zanieczyszczenia chemiczne są niewidoczne dla naszych oczu, a więc trudniejsze do usunięcia. Najczęściej to spłukiwane z pól pestycydy i herbicydy lub metale ciężkie z fabryk i kopalń. O ile z mechanicznymi poradzi sobie nawet zaimprowizowany filtr z buffa albo bandany, to z chemią jest gorzej. Tu będziemy musieli uciec się do innych metod. Ale o tym za moment.

Jednak problemem, z którym będziemy się stykać najczęściej, są zanieczyszczenia biologiczne – bakterie, wirusy i pierwotniaki. Podobnie jak w przypadku zanieczyszczeń chemicznych, woda skażona biologicznie może na pozór być czysta jak łza. Niemniej, jeśli żyjące w niej istotki dostaną się do organizmu, to napytają nam sporo biedy. Na szczęście są sposoby, by się z nimi uporać.

Jak filtrować wodę w terenie, czyli prawidłowa ocena źródła

zamglone jezioro

Nim zaczniemy filtrować wodę, powinniśmy ocenić źródło jej pochodzenia. Pozwoli to zdecydować, czy będziemy musieli przepuścić wodę przez filtr chemiczny, czy na przykład tylko wygotować.

Przyglądając się źródłu wody, pamiętajmy, że ta płynąca prawie zawsze będzie czystsza, niż stojąca. Kolejnym, w oczywisty sposób niepokojącym, symptomem będą dryfujące na powierzchni martwe ryby lub żaby i obumarła przybrzeżna roślinność. Trzecia sprawa to położenie punktu, z którego czerpiemy H2O. Jeśli jest to strumyk, który przepływa obok np. pól uprawnych lub kombinatów metalurgicznych, powinniśmy mieć się na baczności. Niesiona przez nią woda będzie najprawdopodobniej chemicznie skażona.

Przebywając w głuszy bardziej powinniśmy się jednak obawiać skażenia biologicznego. W końcu gdzieś w bieszczadzkich ostępach raczej nie ma hut i kopalń, a i o pola uprawne tam niełatwo. W dziczy trafimy raczej na pałeczki coli lub paciorkowca kałowego, niż na ołów i kadm.

Rodzaje filtrów i metody filtrowania wody

rzeka i zachodzące słońce

W tej części poradnika pokrótce opiszemy podstawowe metody i narzędzia służące do uzdatniania wody.

Filtry mechaniczne

Zacznijmy od sprawy najprostszej, czyli od filtrowania mechanicznego. Przede wszystkim odpowiedzmy sobie na dość zasadnicze pytanie – tak w ogóle, to po co przeprowadza się taki zabieg? Otóż nie tylko po to, by woda lepiej wyglądała, ale też w celu usunięcia drobnych zanieczyszczeń, które mogłyby obniżyć efektywność innych (np. chemicznych) środków do uzdatniania.

Jeśli nie mamy „profesjonalnego”, uniwersalnego filtra, musimy improwizować. Po pierwsze pozwólmy pozyskanej w terenie wodzie „ustać się”. Sprawi to, że cięższe zanieczyszczenia opadną na dno pojemnika. Resztę płynu przelejmy następnie do innego naczynia. Większe zanieczyszczenia możemy usunąć przepuszczając płyn przez kawałek jakiegoś materiału, np. przez bawełnianą koszulkę lub buff. Chcąc usunąć jeszcze drobniejsze, posłużmy się bądź specjalnym filtrem turystycznym, bądź takim chałupniczo skonstruowanym. O tym ostatnim jeszcze wspomnimy.

Filtrowanie chemiczne

O naturze zanieczyszczeń chemicznych już wspominaliśmy. Pamiętajmy, że w leśnych ostępach prawdopodobieństwo takiego skażenia wody będzie niewielkie, a wręcz znikome. Niemniej nim zapadniemy gdzieś w lasy, sprawdźmy, czy w okolicach naszego planowanego bytowania, powiedzmy w promieniu 20 kilometrów, nie występują źródła ewentualnego skażenia – fabryki, kopalnie, tereny rolne, aglomeracje miejskie. Jeśli są, powinniśmy zachować ostrożność. Jeśli ich nie ma, to możemy poczynać sobie nieco śmielej.

W terenie zanieczyszczoną chemicznie wodę możemy oczyścić za pomocą kilkukrotnie już wspomnianego własnoręcznie skonstruowanego filtra. Wykonać go jest stosunkowo łatwo, musimy jednak pamiętać, że nie zagwarantuje nam takiej skuteczności, jak filtr profesjonalny. Ale lepsze to, niż nic.

Improwizowany filtr węglowy

A jak taki filtr zrobić? Potrzebna nam będzie plastikowa butelka, kawałek tkaniny, węgiel drzewny (choćby pozostałość po ognisku), piach oraz kamyki lub żwir. Pierwszym krokiem jest ucięcie dna butelki, nie będzie nam już potrzebne. Następnie do szyjki butelki wkładamy materiał (na przykład pasek wycięty z koszulki). Na to układamy warstwę uprzednio rozdrobnionego węgla drzewnego. Im grubsza, tym lepsza – to właśnie węgiel będzie pochłaniał zanieczyszczenia chemiczne. W jakimś stopniu zatrzyma też biologiczne. Podkreślamy – w jakimś stopniu! Przed spożyciem tak przefiltrowanej wody wypadałoby dodatkowo oczyścić ją ze skażeń biologicznych, a więc zagotować.

Kolejną, po węglu, warstwą będzie piach. Jego zadaniem będzie przechwycenie zanieczyszczeń mechanicznych (mułu, piachu, patyków, szczątków roślin etc.). Ostatnia, wierzchnia warstwa, czyli kamienie lub żwir, ma przede wszystkim trzymać całą konstrukcję „w kupie” i sprawić, że strumień wody zostanie rozproszony i nie wypłuka nam pieczołowicie upchanego do butli piachu i węgla.

Chcąc zwiększyć efektywność takiego filtra, konstruując go możemy sięgnąć po wcześniej przygotowany, pełnowartościowy węgiel aktywny. Pamiętajmy też, że nim użyjemy takiej „samoróbki”, musimy ją oczyścić, czyli przelać przez nią kilka porcji wody.

Filtrowanie biologiczne

Przed nami rzecz chyba najistotniejsza – filtrowanie biologiczne. Jeśli nie uda się nam oczyścić wody z różnych taplających się tam mikro-żyjątek, możemy znaleźć się w nielichych opałach. Nietrudno sobie wyobrazić, jak opłakane skutki, zwłaszcza w warunkach survivalowo-polowych, będzie miał rozstrój żołądka i gorączka, zafundowane nam przez bakterie lub pierwotniaki. Aby uniknąć podobnych nieprzyjemności, możemy skorzystać z trzech głównych metod.

Po pierwsze pozyskaną w terenie wodę możemy przepuścić przez profesjonalny, wcześniej zakupiony filtr. Takie narzędzia mają membrany o średnicy dochodzącej nawet do 0,1 mikrona. To naprawdę skuteczny sprzęt, zważywszy, że pałeczka Coli ma rozmiar 0,8 mikrona. Producenci takich urządzeń twierdzą, że zatrzymają one 99,9% mikrobów. A jeśli będziemy korzystać z filtra z głową, nie zapchamy go i nie przemrozimy, to pozwoli nam oczyścić aż 370 000 litrów wody.

Druga z metod, chyba najpopularniejsza, to oczywiście gotowanie. Zagotowanie wody usuwa znakomitą większość żyjących w niej drobnoustrojów (choć nie zabija na przykład przetrwalników bakterii odpowiedzialnych za produkcję jadu kiełbasianego!). Słowem, dezynfekuje wodę. Pamiętajmy jednak, że gotowanie nie usunie skażeń chemicznych – no może poza łatwymi do odparowania (bo wrzącymi w temperaturze niższej, niż 100 °C) produktami ropopochodnymi. Ponadto, by zagotować wodę potrzebujemy całkiem sporo energii. A o nią nie zawsze jest łatwo. Wyobraźmy sobie, że codziennie musimy gotować kilkanaście litrów H2O. Przygotowania do tego (np. zbieranie opału), a i sam proces też, zajmą nam sporo czasu.

Wodę można również uzdatnić za pomocą środków chemicznych. W sklepach survivalowych bez problemu znajdziemy takie specyfiki, np. na bazie chloru. Niewątpliwie są wygodne – wystarczy tylko wrzucić tabletkę do ustalonej porcji wody, poczekać 30 minut i voilà, sprawa załatwiona. Wybierając takie rozwiązanie musimy pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze tabletki uzdatniające sprawiają, że woda smakuje dość podle. Ten problem można jednak rozwiązać dodając do niej np. musującą multiwitaminę. Po drugie, i znacznie ważniejsze, tabletki nie usuwają skażeń innych, niż biologiczne.

I tu kończymy nasz wywód. Mam nadzieję, że wymienione wyżej metody pomogą Wam uzdatnić wodę w terenie. Do zobaczenia na szlaku!


autor jakub buźniak

Jakub Buźniak

Pasjonat historii, geopolityki i, w mniejszym stopniu, wojskowości. Dużo czyta, czasem trochę myśli. O swoim prywatnym życiu nie będzie pisał, bo ma świadomość, że nikogo takie wynurzenia nie interesują.


napisz do nas